#2 Wypalenie (zawodowe) na freelansie – model trzy w jednym.

Przyszłam do tego zawodu z pasji. Fotografuję mniej więcej od przełomu 2000 i 2001 roku, szybko znalazłam sobie grupę ludzi o takim samym zainteresowaniu i w ich towarzystwie rozwijałam swoje umiejętności. Równie szybko zaczęłam mieć pierwsze publikacje na łamach magazynów fotograficznych (2002 rok) oraz wzięłam udział w pierwszej wystawie zbiorowej. Wszystko toczyło się intensywnie, weszłam w to na całego.

W 2002 roku skończyłam studia (socjologię i pracę socjalną) i w zasadzie od razu rozpoczęłam pracę. Przez cztery lata – z różnym statusem, najpierw krótko jako wolontariuszka, potem staż oraz umowa na zastępstwo, bo nigdy nie miałam stałej – pracowałam jako pracownik socjalny w pogotowiu opiekuńczym. Zdałam sobie jednak sprawę, że to nie jest moja bajka i nie chodziło o sam zawód, a raczej o warunki jego uprawiania.

W 2006 roku podjęłam decyzję o zwolnieniu się z etatu. Jedyną rzeczą, na którą byłam w stanie się przekierować, to fotografia. Nic innego nie umiałam. Z pełnym zaangażowaniem, z postawieniem wszystkiego na jedną kartę, ucząc się na bieżąco fachu fotoreporterki, rozpoczęłam współpracę z kilkoma tytułami śląskiej prasy oraz z agencją fotograficzną.

Hasło „postawienie wszystkiego na jedną kartę” jest w tej opowieści istotne. To było konieczne na początku tej drogi, by móc wystartować, skupić się na nauce zawodu, być w pełnej dyspozycyjności i gotowości (jak to w prasie). Z czasem, mogłam odpuszczać, ale nie zrobiłam tego.
Ta pełna koncentracja została ze mną na lata.

Postawienie wszystkiego na jedną kartę oznaczało maksymalne skupienie na fotografii w każdym wymiarze i stało się też przyczynkiem do przyjęcia w sposób bezwiedny modelu „trzy w jednym”. Tak to nazwałam, by wyjaśnić o co mi chodzi.
Utworzyłam pewien konstrukt, nazwijmy go PERSONĄ, na którą złożyły się trzy elementy: JA Joanna + ja fotografka + firma to ja.
Zaczęłam się identyfikować z tym co robię tak bardzo, że zatraciłam dystans do ról, które objęłam. I może nie jest to istotne wtedy, kiedy na wszystkich trzech polach jest w porządku. Problemy zaczynają się, jeśli którykolwiek z tych obszarów szwankuje.

Na przykład kiepski stan psychofizyczny przełoży się na gorszą kreatywność i trudności z podejmowaniem decyzji w firmie. Kryzys w tworzeniu podważy sens prowadzenia firmy i wpłynie na samoocenę. Problemy z funkcjonowaniem i rozwojem firmy podważą wartość tego co tworzę oraz oczywiście będą miały znaczenie dla kondycji psychicznej. Obieg zamknięty.
Budowanie marki osobistej opiera się na JA. Tym ona jest. Ale wiem już, że zachowanie zdrowego dystansu pomiędzy JA a rolami, które zdecydowałam się pełnić, jest po prostu niezbędne.

wypalenie zawodowe na freelansie freelance freelancer zdrowie psychiczne kultura zapierdolu

I jak to się ma do wypalenia?

Zasadniczo. Kryzys w jednym obszarze rozlewa się na resztę, toniesz wszędzie. Przestajesz widzieć swoje zasoby, kompetencje, umiejętności, dorobek, talent. Trudności w działaniu przekładają się na samoocenę i pewność siebie. Chwieje się poczucie własnej wartości.
Tak silne przywiązanie do konstruktu PERSONY powoduje, że decyzja o tym, by zmienić kierunek działania, zająć się czymś innym, zająć się czymś jeszcze, staje się niemożliwa. Wszystko albo nic. A właściwie wszystko, za wszelką cenę.

Wiem, że muszę przemodelować swoją działalność i stało się dla mnie jasne, że jeśli nie będę w stanie tego zrobić, zamknę swoje studio i firmę. Wypowiadając te słowa po raz pierwszy – na totalnym ścisku brzucha – poczułam jednak ulgę.
Zaczęłam obserwować jak model „trzy w jednym” zaczyna się rozwarstwiać. Zobaczyłam kim jestem jeszcze, jakie mam umiejętności i kompetencje, jak wiele za mną doświadczeń, które można spożytkować na innych polach oraz że nadal pozostanę sobą, nawet gdybym zaczęła robić coś zupełnie innego. Tą zmianą nie przekreślę swojego dorobku i osiągnięć w fotografii.
Moment rozwarstwiania, rozluźniania, ma uzdrawiającą moc.

Zaczęłam więc głośno mówić, nie bez trudu oczywiście, że może „się zamknę”. Musiałam to usłyszeć, musiałam zacząć o tym rozmawiać, pomimo że było to dla mnie ekstremalnie przykre. Przeszłam od poczucia totalnej klęski, do zgody na to, że tak może się stać.
Przyglądam się innym możliwościom. Daję sobie czas, starając się zachować w tym cierpliwość i szacunek do procesu. Nie podejmuję decyzji pochopnie, choć nie jest łatwo wystać „w zawieszeniu”.
Otwieram się na propozycje, nawet te, które (może tylko pozornie) są daleko od fotografii.

I wrócę jeszcze na moment do hasła „postawić wszystko na jedną kartę”.

Od tamtego momentu żyłam tylko fotografią. Pierwsze lata wymagały stu procentowego skupienia w zupełnie nowej dla mnie dziedzinie, potem po prostu tak mi zostało. Oczywiście, regularnie uprawiam sport, jeżdżę w góry, czytam. Tu chodzi bardziej o to, że robiąc z pasji zawód, nie zadbałam o to by mieć coś, co będzie nową pasją, jakimś zainteresowaniem, które wprowadziłoby równowagę i pewną harmonię. Coś co ewidentnie byłoby twórczą „nie pracą”.
Ta koncentracja na „jednej karcie” spowodowała też, że mój model pracy przez lata opierał się tylko na jednym – fotografowaniu. Trudno mi było spojrzeć na boki, wprowadzić pewne urozmaicenie, poszerzyć działalność (nie mam tu na myśli innych dziedzin fotografii, a na przykład korzystanie z wiedzy o fotografowaniu), dopuścić coś zupełnie innego. PERSONA okazała się bezkompromisowa.
Kiedy o tym myślę, przychodzi mi do głowy, że może chodziło o przekonanie i postawę, że jeszcze osiągnę „to”, i jeszcze w „tym” się udoskonalę, a potem będę już mogła spokojnie poluzować. Tyle, że nie wyznaczyłam granicy.

Chcę się jeszcze rozprawić z powiedzonkiem: „zrób z pasji zawód, a nie przepracujesz ani jednego dnia”. Kiedy słyszę te słowa, mam ochotę chłostać. Uważam je za idiotyczne, choć zdaję sobie sprawę, że każdy może mieć inny do nich stosunek.
Zrobienie z pasji zawodu, zmienia tę sprawę zasadniczo. Od tej pory tworzysz, żeby zarabiać. A to rodzi presję.

Decydując się na przekształcenie swojej pasji w zawód, wzięłam na siebie prowadzenie firmy w zakresie: traktowania fotografii jako produktu, pracy nad jakością usługi, pozyskiwania i obsługi klientów, tematów dotyczących sprzedaży, marketingu i komunikacji, budowania marki osobistej, prowadzenia swojego biura z korespondencją, umowami, sprawami finansowymi, prowadzeniem mediów społecznościowych.
Stałam się przedsiębiorczynią i weszłam na rynek ze wszystkimi tego konsekwencjami. Dla systemu przestałam być artystką, stałam się właścicielką firmy, mimo że trzon działalności jest dokładnie ten sam.
To wszystko pracą nie jest?

{Dygresja. W Katowicach – nie wiem jak jest w innych miastach – ma to na przykład też takie konsekwencje, że nie dostanę pracowni na rzecz prowadzenia działalności artystycznej z zasobów miejskich po preferencyjnych cenach, w grę wchodzi tylko komercyjny wynajem lokalu.
Jest program Lokal na Kulturę, w którym prowadzenie jdg to konieczność, ale w mojej ocenie jest on przede wszystkim sposobem miasta na remontowanie zrujnowanych lokali nieswoimi pieniędzmi. Program ma już parę lat, więc pewnie za jakiś czas większość proponowanych lokali w tak złym stanie już nie będzie}.

Na szczęście mnie się te wszystkie „firmowe” rzeczy podobały, z ciekawością uczyłam się nowych umiejętności i naprawdę mnie to rajcowało. Ale znam wielu artystów, twórców dla których ta forma jest po prostu opresyjna, a przede wszystkim nieopłacalna. O jdg na razie tyle, wrócę do tego w którymś z późniejszych tekstów.

Kończąc, wiem że niniejszy tekst może zawierać nutkę goryczy. Moją intencją nie jest narzekactwo, czy zniechęcanie osób artystycznych do przejścia na jednoosobową działalność gospodarczą, a tym bardziej zaprzeczanie swoim osiągnięciom. Mam po prostu potrzebę zidentyfikowania i nazwania ciemnych stron mojej drogi zawodowej, wszystkich tych które skierowały mnie na tory wypalenia. Zaangażowanie i determinacja są konieczne, ale jak wszystko w przedawkowaniu, mogą stać się nieznośne. Bo wiem już, że mogłam swojemu wypaleniu zapobiec, albo przynajmniej złagodzić przebieg i skutki.

maj 2025

 

Artykuły z tej serii znajdziesz w kategorii wypalenie na freelansie.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments