W latach kiedy pracowałam jako fotoreporterka byłam wręcz przyklejona do całego zestawu, którym wtedy pracowałam – lustrzanka cyfrowa plus kilka obiektywów zapakowane w sporą torbę.
Za ciężko..
Pamiętam wakacje w Grecji, w czasie których nosiłam ze sobą ten ciężki sprzęt wszędzie. Robiłam zdjęcia widoczków, mnóstwo pamiątkowych ujęć.
Po przyjeździe przeselekcjonowałam zdjęcia, przygotowałam te wybrane i… porzuciłam je na dysku. Nie pamiętam czy kiedykolwiek, komukolwiek je pokazałam, choć oczywiście mogłam zrobić wakacyjną fotoksiążkę (jak robią niektórzy moi znajomi) i mieć super pamiątkę. Wtedy nie przyszło mi to do głowy, nie czułam takiej potrzeby. Tamte zdjęcia nie różniły się niczym od widoczków dostępnych w internecie.
Przed kolejnym wakacyjnym wyjazdem wiedziałam już, że zabieranie całego zestawu nie jest dobrym pomysłem. Uzmysłowiłam sobie, że nosząc tak dużo sprzętu na co dzień w pracy, a potem w czasie urlopu, nie czuję że odpoczywam. Kilogramy obciążające plecy, ciągła uważność na sprzęt, by był bezpieczny. Nie miało to sensu.
Wtedy postanowiłam postawić na… dwa aparaty 😉
Fotografia mobilna
Pierwszym jest oczywiście ten w telefonie. Służy mi do tworzenia czegoś na kształt pamiętnika, uwieczniania ciekawostek, przyrody i wspólnych zdjęć z ludźmi, których spotykam na swojej drodze w czasie podróży. Przy ostatniej zmianie telefonu, zadbałam by ten nowy miał lepszy aparat. Ukochałam sobie zdjęcia w kadrowaniu pionowym, a najlepsze ujęcia przepuszczam przez Snapseed – darmowy program do obróbki zdjęć w telefonie, nadając im autorski sznyt.
Fotografie, które dekorują ten tekst powstały przy użyciu telefonu, w czasie moich ostatnich wakacji we Włoszech, a leśno – górskie kadry podczas weekendowych wypadów w Beskidy. Do moich potrzeb prowadzenia wizualnego pamiętnika miejsc, które odwiedziłam, telefon to świetne narzędzie i jest wystarczające.
Fotografia analogowa
Drugim jest mój średnioformatowy analogowy aparat, który posiadam w wersji zupełnie podstawowej: jeden obiektyw, jedna kaseta, do torby wrzucam kilka negatywów ISO 400 – czyli ze sporą tolerancją na różne warianty oświetleniowe.
Z przyjemnością wyłapuję sytuacje, ludzi, miejsca, które wspaniale pasują do mojego cyklu One People Story (zerknij jak masz chęć – link do strony jest TU). Powstają fotografie, które z jednej strony są zapisem podróży, z drugiej częścią większego projektu.
Zdarza mi się przywieźć zaledwie kilka analogowych klatek i to dla mnie jest bardzo ok. Nie spieszę się z takim fotografowaniem, nie gonię za turystycznymi atrakcjami, staram się widzieć i poznawać, przede wszystkim być.
Zbliża się sezon urlopowy, wybierz więc taki sprzęt jaki dla ciebie jest najbardziej komfortowy i ciesz się wolnym czasem.