Kilka miesięcy temu, idąc osiedlową uliczką niedaleko mojego domu, zwróciłam uwagę na starszą panią, która ciągnęła swojego psa na smyczy w taki sposób, że zwierzak nie był w stanie się wysikać, ani tym bardziej spokojnie obwąchać swój teren. Pani szła szybko, nie zwracając uwagi na potrzeby psa. A pies co się zatrzymał na sekundę i podnosił łapę, zanim zdążył oddać mocz, już był szarpany i zmuszany do dalszego marszu.
Zatrzymywał się więc coraz częściej, zaczął oporować i wtedy pani przeklinając pod nosem, ciągnęła go jeszcze brutalniej.
I to był ten moment kiedy zareagowałam. Zwróciłam pani uwagę na całą tę sytuację i zrobiłam to w bardzo zdecydowany sposób.
Reakcja drugiej strony – drobne zmieszanie i tłumaczenie, że „pies ciągle wącha”.
No tak do cholery, bo to jest jego naturalny odruch i potrzeba.
Fragment tej rozmowy usłyszała przechodząca nieopodal pani, która wyciągnęła telefon i zaczęła nagrywać szarpanego psa i jego właścicielkę. I dodatkowo poinformowała, że wezwie policję, jeśli kobieta nie przestanie zachowywać się brutalnie w stosunku do zwierzęcia.
Ostatecznie „opiekunka” psa się uspokoiła, przez jakiś czas jeszcze obserwowałyśmy jej zachowanie.
Nie był to pierwszy raz kiedy byłam świadkiem takiej sytuacji. Pamiętam drobnego buldożka, który próbując się zatrzymać, z tyłkiem przy chodniku, robił kolejne bobki w biegu. Wtedy też nie wytrzymałam. Pan nic nie odpowiedział, zatrzymał się i poczekał, aż pies się wypróżni.
Albo mikro pieska, który za każdym razem kiedy właściciel szarpnął smyczą, piesek tracił równowagę i się przewracał.
Kiedy widzę psiarza idącego tak naprawdę samego ze sobą, zastanawiam się dlaczego zdecydował się na opiekę nad psem.
Ciągnięcie psa na smyczy jest nagminne. I nie mówię tu o sytuacji kiedy pies jest energiczny i się wyrywa.
Mówię o pieskach starszych, które ewidentnie chodzą już wolniej, albo o małych psiakach, dla których dotrzymanie kroku dorosłemu człowiekowi idącemu szybko, to spory wysiłek. Mówię też o tych psach, które podążając za swoim instynktem, mają potrzebę obwąchać teren i sprawdzić wszystkie kąty.
A co robi człowiek w tym czasie?
Widzę to często. Idzie i zupełnie nie zwraca uwagi na to, co się dzieje na drugim końcu smyczy. Jest zajęty rozmową telefoniczną, albo grzebaniem w telefonie. Pędzi.
Albo blokuje smycz za każdym razem kiedy pies chce niuchnąć.
Nie mówi do psa, tylko szarpie. Wiecznie SZARPIE.
Wygląda to tak, jakby wyprowadzenie psa na spacer było przykrym obowiązkiem, wywołującym irytację i gniew.
Pies może siknąć w pośpiechu, zrobić kupę w pośpiechu i grzecznie asfaltem, przy nodze, ma wrócić do domu.
Czy psiarze przejawiający takie zachowania mają psy, ale tak naprawdę nie chcą ich mieć? Czy nie są świadomi potrzeb swoich zwierzaków? Gdzie miejsce na czułą opiekę?
Dlaczego wspomniane zachowania są tak częstym zjawiskiem?

Fota ilustrująca ten tekst pochodzi z krótkiego cyklu, który realizowałam w 2006 roku, w schronisku dla bezdomnych zwierząt w Gliwicach. I tak jasne, tamtym psom wiodło się gorzej. Ale nie interesuje mnie równanie w dół.