Jest rok 2018. Pisze do mnie Martin Fejer z agencji prasowej Est&Ost i zleca mi wykonanie portretów Szczepana Twardocha. Zdjęcia mają posłużyć jako ilustracje do wywiadu w niemieckiej gazecie Die Tageszeitung, z okazji wydania w Niemczech powieści Król – o niemieckim tytule Der Boxer. Skontaktował mnie też z dziennikarzem Philippem Fritzem, który ma przeprowadzić ten wywiad.
Parę godzin przed wywiadem i sesją spotykam się z Philippem w Katowicach i zaczynamy naszą współpracę od… kawy. Philipp jest Niemcem, ale świetnie mówi po polsku.
Zabieram mojego towarzysza do Gliwic, gdzie jesteśmy umówieni ze Szczepanem Twardochem.
Podróż jest co najmniej zabawna. Jedziemy moim samochodem, mkniemy średnicówką w totalnej mgle. Jest styczeń, ale nie ma śniegu. A ja całą drogę opowiadam: wyjechaliśmy z Katowic, wjeżdżamy do Chorzowa. Minęliśmy Chorzów, przejeżdżamy przez Świętochłowice. A teraz jesteśmy w Rudzie Śląskiej i zaraz wjedziemy do Zabrza. A potem już Gliwice.
Philipp wpatrywał się w zupełnie niezmieniający się krajobraz, czyli białe mleko. Raz na jakiś czas skomentował: wierzę, że są tam te miasta.
Spotykamy się ze Szczepanem Twardochem w restauracji poza centrum Gliwic. Chwilę rozmawiamy, by ustalić plan działania – najpierw zrobię zdjęcia, potem panowie porozmawiają.
Jak to zwykle bywa przy realizacji reporterskich portretów, wiele elementów jest nie do przewidzenia. Nie zawsze da się wcześniej zaplanować taką sesję, po prostu zastajesz określone warunki i musisz sprawnie wymyślić co zrobić. Mnie zainspirowała ta mgła i krajobraz, który kolorystycznie okazał się spójny ze strojem Szczepana.
Zrobiłam kilka fotografii zmieniając nieco scenerię, ale to jedno ostatecznie trafiło do publikacji.
A ze Szczepanem pracowało się bardzo dobrze – był rzeczowy i cierpliwy, więc mogłam jeszcze wykonać dodatkowy portret analogowy, który zasilił mój projekt One People Story (o projekcie TU). Jak to zwykle mam w zwyczaju, kiedy wywołałam negatyw i fotografia jest gotowa, czyli wydrukowana na pięknym matowym kartoniku, chcę ją podarować bohaterowi portretu. Parę miesięcy później poszłam więc na spotkanie autorskie i wręczyłam to zdjęcie Szczepanowi.
Ale wracając do sesji w Gliwicach: na koniec zrobiliśmy sobie wspólne pamiątkowe foto, a jakiś czas później dotarła do mnie informacja o publikacji.
Ciekawy wątek dotyczy również Martina Fejera – to był drugi temat, który zrobiłam dla jego agencji, ale nie mieliśmy okazji się poznać osobiście, aż do zeszłego roku, czyli 2023. Martin mieszka w Budapeszcie i przy okazji mojej rezydencji artystycznej na Węgrzech wreszcie się spotkaliśmy.
A portret Szczepana przyniósł ze sobą jeszcze jedną ciekawą niespodziankę. Kilka miesięcy temu – czyli 6 lat po publikacji, znajduje mnie w sieci klientka, której uwagę przykuwa właśnie ta fotografia. Portret podoba jej się tak bardzo, że decyduje się na zaproponowanie mi współpracy.