Katowice JazzArt Festival 2020 zapowiadał się wybornie. Na zaproszenie Martyny van Nieuwland / Katowice Miasto Ogrodów miałam wniknąć w przestrzeń dźwięków jazzu i zrobić serię portretów artystów biorących udział w festiwalu. Nazwałam ją Faces of JazzArt. Piękna to była propozycja, ponieważ mogłam realizować temat w ramach mojego projektu One People Story, czyli na kliszy, średnioformatowym aparatem analogowym, spójnie z całą serią tworzoną przeze mnie od 2012 roku (o projekcie znajdziesz informacje TU).

Na początku marca 2020 odbył się koncertowy weekend tzw. before, a potem… pamiętamy co się stało. Wszystkie koncerty zostały odwołane, a mój projekt wstrzymany.
Przez kolejne miesiące, kiedy tylko było to możliwe, w ramach festiwalu odbywały się kameralne imprezy lub artyści koncertowali z wyłączeniem publiczności, przed kamerą. Zarówno w 2020, jak i w 2021 festiwal odbywał się pomiędzy kolejnymi zamknięciami, w okrojonej wersji.

Ja natomiast, by móc zrealizować początkowe założenia tej współpracy, dostosowałam się do zmienionych warunków i część portretów zrobiłam w 2020, część w 2021 roku.

Przed moim obiektywem stanęli wtedy między innymi Mikołaj Trzaska, Macio Moretti, Joanna Duda, Morris Kliphuis, Pola Dwurnik czy Christopher Dell. I właśnie to spotkanie z Christopherem chciałabym powspominać.

Wiosną 2021, na rezydencję artystyczną w ramach festiwalu do Katowic przyjeżdża Christopher Dell. Jest niemieckim muzykiem, wibrafonistą, ale też urbanistą. W ramach swojej rezydencji ma spędzić kilka dni w moim mieście. Czas nie jest łatwy, miejsca publiczne są pozamykane, ale Christopher ma wypełniony czas po brzegi. Eksploruje miejską przestrzeń, rozmawia z architektami, muzykami i artystami, tworzy solową improwizację. Znajduje również czas by spotkać się ze mną, więc mam szansę go sportretować.

Portrety z cyklu One People Story przychodzą dość spontanicznie. Aranżuję plan zdjęciowy w odpowiedzi na sytuację, miejsce, postać, którą mam sfotografować. W przypadku Christophera wiedziałam, że chcę by jego portret powstał z Katowicami w tle, kontekst miasta dla urbanisty jest przecież oczywisty.

Spotykamy się w budynku przy Placu Sejmu Śląskiego, proponuję więc by wyjść na zewnątrz i znaleźć w okolicy odpowiedni plan zdjęciowy. W ostatniej chwili zabieram taboret. Christopher to wysoki mężczyzna i nie chciałam go fotografować z mojej, czyli żabiej perspektywy 😉
Miejsca nie szukamy długo, stawiamy taboret na skrzyżowaniu Ligonia i Sienkiewicza, proszę Christophera by usiadł. Przez chwilę ustawiam parametry w aparacie, mierzę światło, kadruję. Po chwili odliczam do trzech.. i gotowe.
Powstaje jeszcze jeden portret, ale wolę ten.

sesja portretowa wizerunkowa biznesowa Katowice Śląsk Studio Portretowe Joanna Nowicka marka osobista sesje fotograficzne Christopher Dell One People Story

Tego samego dnia lub następnego spędzamy przyjemny czas w moim Studio Portretowym, które zastąpiło nam kawiarnię. Pijemy kawę i rozmawiamy wraz z kilkoma osobami, ciesząc się z tego spontanicznego spotkania, w czasie tak bardzo niesprzyjającym spotkaniom.

Jakiś czas później wywołuję negatywy, drukuję tę fotografię na moim ulubionym papierowym kartoniku i wysyłam ją do Berlina do Christophera. Kiedy proszę o adres, by wysłać portret – nie, nie chodzi o mailowy 😉 – zwykle wywołuję zaskoczenie. I tym razem tak było.

sesja portretowa wizerunkowa biznesowa Katowice Śląsk Studio Portretowe Joanna Nowicka marka osobista sesje fotograficzne Christopher Dell One People Story

W tym miejscu ta historia mogłaby się zakończyć, ale przyszło do mnie jeszcze jedno przyjemne wydarzenie. Ponad rok później skontaktował się ze mną redaktor naczelny niemieckiej gazety JazzPodium. Chciał opublikować portret Christophera na okładce.
Pośród naszych ustaleń otrzymałam zapewnienie, że redakcja dołoży wszelkich starań, by fotografia była opublikowana w oryginalnym kadrze czyli kwadracie. Bardzo mi na tym zależało. Każdą fotografię z tej serii traktuję jako zbiór zamknięty. Należy do niego również ramka, która powstaje poprzez zeskanowanie nieco większego pola niż tylko kadr zdjęcia. Precyzyjnie kadruję robiąc zdjęcie i nie docinam go już później.

Moja radość była wielka kiedy dotarło do mnie z Niemiec to wydanie. Uważam, że zachowanie pełni kadru, ułożenie go na okładce i oblanie barwą, wygląda świetnie. Magazyn ukazał się w październiku 2022 roku.

sesja portretowa wizerunkowa biznesowa Katowice Śląsk Studio Portretowe Joanna Nowicka marka osobista sesje fotograficzne Christopher Dell JazzPodium

 

Wiesz o tym, że potrzebujesz portretów do rozwoju swojej marki i firmy, ale kompletnie nie masz pomysłu jak się za to zabrać?
Nic nie szkodzi. Porozmawiamy i wszystko stanie się jasne.

Nieodzownym elementem współpracy jest przygotowanie koncepcji na sesję fotograficzną. Nawet jeśli mówimy jedynie o sesji tzw. ekspres, czyli pracy nad jednym portretem. Muszę wiedzieć jakie masz plany w związku z publikacjami, czy zdjęcia mają trafić na stronę internetową czy do publikacji w piśmie branżowym – kontekst jest istotny. Pytam o identyfikację wizualną firmy i materiały graficzne marki. Ale też o twoje preferencje odnośnie stylu oraz estetyki. Chcę poznać twoją wizję i mieć pewność, że stylistyka, w której pracuję będzie ci odpowiadać.

Możemy spotkać się osobiście lub online, porozmawiać telefonicznie, ważne byśmy omówili szczegóły. Czasem klienci są zdziwieni jak wiele pytań zadaję na tym etapie ale, czym lepiej zrozumiem czego potrzebujesz i jakie masz oczekiwania, tym precyzyjniej oddam to na fotografiach.

Wszystkie zebrane informacje przekładają się na pomysły na zdjęcia – rozmowa pobudza moją wyobraźnię, słowa zastępuję obrazami, dzięki czemu już na tym etapie proponuję konkretne rozwiązania.

Budujemy scenariusz sesji, to znaczy planujemy przybliżoną finalną ilość ujęć, ustalamy czym będą się różnić mając do dyspozycji światło, tło neutralne i jego barwy lub scenerię miejsca oraz oczywiście stroje, które mogą być bardziej lub mniej formalne.

Jeśli będę pracować z zespołem, szukamy wspólnego mianownika, pewnego klucza, który wizualnie będzie łączny dla całego teamu.

Fotografie wizerunkowe mają spełniać bardzo konkretne zadania. Pomóc Ci w prowadzeniu biznesu i jego rozwoju, reprezentować cię we wszelkiego rodzaju publikacjach, nieść ze sobą pewną opowieść, którą chcesz przekazać swoim odbiorcom.
Więc praca nad ich przygotowaniem powinna być precyzyjna. Oczywiście, zostawiam też przestrzeń na spontaniczność w czasie sesji, jestem otwarta na pomysły, które pojawią się na etapie tworzenia zdjęć. Ale z pewnością dobre przygotowanie zagwarantuje, że czas sesji wykorzystamy w pełni, efektywnie, a rezultaty będą takie, jakich oczekujesz.

Jeśli chcesz znaleźć więcej tekstów z tej serii, kliknij w KATEGORIĘ „nie bój się sesji zdjęciowej” lub TU.

sesja portretowa wizerunkowa biznesowa modowa kobieca Katowice Śląsk Studio Portretowe Joanna Nowicka marka osobista sesje fotograficzne

Jest rok 2018. Pisze do mnie Martin Fejer z agencji prasowej Est&Ost i zleca mi wykonanie portretów Szczepana Twardocha. Zdjęcia mają posłużyć jako ilustracje do wywiadu w niemieckiej gazecie Die Tageszeitung, z okazji wydania w Niemczech powieści Król – o niemieckim tytule Der Boxer. Skontaktował mnie też z dziennikarzem Philippem Fritzem, który ma przeprowadzić ten wywiad.

Parę godzin przed wywiadem i sesją spotykam się z Philippem w Katowicach i zaczynamy naszą współpracę od… kawy. Philipp jest Niemcem, ale świetnie mówi po polsku.
Zabieram mojego towarzysza do Gliwic, gdzie jesteśmy umówieni ze Szczepanem Twardochem.
Podróż jest co najmniej zabawna. Jedziemy moim samochodem, mkniemy średnicówką w totalnej mgle. Jest styczeń, ale nie ma śniegu. A ja całą drogę opowiadam: wyjechaliśmy z Katowic, wjeżdżamy do Chorzowa. Minęliśmy Chorzów, przejeżdżamy przez Świętochłowice. A teraz jesteśmy w Rudzie Śląskiej i zaraz wjedziemy do Zabrza. A potem już Gliwice.
Philipp wpatrywał się w zupełnie niezmieniający się krajobraz, czyli białe mleko. Raz na jakiś czas skomentował: wierzę, że są tam te miasta.

Spotykamy się ze Szczepanem Twardochem w restauracji poza centrum Gliwic. Chwilę rozmawiamy, by ustalić plan działania – najpierw zrobię zdjęcia, potem panowie porozmawiają.

sesja portretowa wizerunkowa biznesowa Katowice Śląsk Studio Portretowe Joanna Nowicka marka osobista sesje fotograficzne Szczepan Twardoch

Jak to zwykle bywa przy realizacji reporterskich portretów, wiele elementów jest nie do przewidzenia. Nie zawsze da się wcześniej zaplanować taką sesję, po prostu zastajesz określone warunki i musisz sprawnie wymyślić co zrobić. Mnie zainspirowała ta mgła i krajobraz, który kolorystycznie okazał się spójny ze strojem Szczepana.
Zrobiłam kilka fotografii zmieniając nieco scenerię, ale to jedno ostatecznie trafiło do publikacji.

A ze Szczepanem pracowało się bardzo dobrze – był rzeczowy i cierpliwy, więc mogłam jeszcze wykonać dodatkowy portret analogowy, który zasilił mój projekt One People Story (o projekcie TU). Jak to zwykle mam w zwyczaju, kiedy wywołałam negatyw i fotografia jest gotowa, czyli wydrukowana na pięknym matowym kartoniku, chcę ją podarować bohaterowi portretu. Parę miesięcy później poszłam więc na spotkanie autorskie i wręczyłam to zdjęcie Szczepanowi.

sesja portretowa wizerunkowa biznesowa Katowice Śląsk Studio Portretowe Joanna Nowicka marka osobista sesje fotograficzne Szczepan Twardoch

Ale wracając do sesji w Gliwicach: na koniec zrobiliśmy sobie wspólne pamiątkowe foto, a jakiś czas później dotarła do mnie informacja o publikacji.

sesja portretowa wizerunkowa biznesowa Katowice Śląsk Studio Portretowe Joanna Nowicka marka osobista sesje fotograficzne Szczepan Twardoch

Ciekawy wątek dotyczy również Martina Fejera – to był drugi temat, który zrobiłam dla jego agencji, ale nie mieliśmy okazji się poznać osobiście, aż do zeszłego roku, czyli 2023. Martin mieszka w Budapeszcie i przy okazji mojej rezydencji artystycznej na Węgrzech wreszcie się spotkaliśmy.

A portret Szczepana przyniósł ze sobą jeszcze jedną ciekawą niespodziankę. Kilka miesięcy temu – czyli 6 lat po publikacji, znajduje mnie w sieci klientka, której uwagę przykuwa właśnie ta fotografia. Portret podoba jej się tak bardzo, że decyduje się na zaproponowanie mi współpracy.

sesja portretowa wizerunkowa biznesowa Katowice Śląsk Studio Portretowe Joanna Nowicka marka osobista sesje fotograficzne Szczepan Twardoch

zdjęcia z wakacji telefonem fotografia mobilna Katowice Śląsk Studio Portretowe Joanna Nowicka sesje fotograficzne

W latach kiedy pracowałam jako fotoreporterka byłam wręcz przyklejona do całego zestawu, którym wtedy pracowałam – lustrzanka cyfrowa plus kilka obiektywów zapakowane w sporą torbę.

Za ciężko..

Pamiętam wakacje w Grecji, w czasie których nosiłam ze sobą ten ciężki sprzęt wszędzie. Robiłam zdjęcia widoczków, mnóstwo pamiątkowych ujęć.

Po przyjeździe przeselekcjonowałam zdjęcia, przygotowałam te wybrane i… porzuciłam je na dysku. Nie pamiętam czy kiedykolwiek, komukolwiek je pokazałam, choć oczywiście mogłam zrobić wakacyjną fotoksiążkę (jak robią niektórzy moi znajomi) i mieć super pamiątkę. Wtedy nie przyszło mi to do głowy, nie czułam takiej potrzeby. Tamte zdjęcia nie różniły się niczym od widoczków dostępnych w internecie.

Przed kolejnym wakacyjnym wyjazdem wiedziałam już, że zabieranie całego zestawu nie jest dobrym pomysłem. Uzmysłowiłam sobie, że nosząc tak dużo sprzętu na co dzień w pracy, a potem w czasie urlopu, nie czuję że odpoczywam. Kilogramy obciążające plecy, ciągła uważność na sprzęt, by był bezpieczny. Nie miało to sensu.

Wtedy postanowiłam postawić na… dwa aparaty 😉

zdjęcia z wakacji telefonem fotografia mobilna Katowice Śląsk Studio Portretowe Joanna Nowicka sesje fotograficzne

Fotografia mobilna

Pierwszym jest oczywiście ten w telefonie. Służy mi do tworzenia czegoś na kształt pamiętnika, uwieczniania ciekawostek, przyrody i wspólnych zdjęć z ludźmi, których spotykam na swojej drodze w czasie podróży. Przy ostatniej zmianie telefonu, zadbałam by ten nowy miał lepszy aparat. Ukochałam sobie zdjęcia w kadrowaniu pionowym, a najlepsze ujęcia przepuszczam przez Snapseeddarmowy program do obróbki zdjęć w telefonie, nadając im autorski sznyt.

Fotografie, które dekorują ten tekst powstały przy użyciu telefonu, w czasie moich ostatnich wakacji we Włoszech, a leśno – górskie kadry podczas weekendowych wypadów w Beskidy. Do moich potrzeb prowadzenia wizualnego pamiętnika miejsc, które odwiedziłam, telefon to świetne narzędzie i jest wystarczające.

Fotografia analogowa

Drugim  jest mój średnioformatowy analogowy aparat, który posiadam w wersji zupełnie podstawowej: jeden obiektyw, jedna kaseta, do torby wrzucam kilka negatywów ISO 400 – czyli ze sporą tolerancją na różne warianty oświetleniowe.

Z przyjemnością wyłapuję sytuacje, ludzi, miejsca, które wspaniale pasują do mojego cyklu One People Story (zerknij jak masz chęć – link do strony jest TU). Powstają fotografie, które z jednej strony są zapisem podróży, z drugiej częścią większego projektu. 

Zdarza mi się przywieźć zaledwie kilka analogowych klatek i to dla mnie jest bardzo ok. Nie spieszę się z takim fotografowaniem, nie gonię za turystycznymi atrakcjami, staram się widzieć i poznawać, przede wszystkim być.

Zbliża się sezon urlopowy, wybierz więc taki sprzęt jaki dla ciebie jest najbardziej komfortowy i ciesz się wolnym czasem.

zdjęcia z wakacji telefonem fotografia mobilna Katowice Śląsk Studio Portretowe Joanna Nowicka sesje fotograficzne

Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Było to w 2021 roku, w ramach Cyklu Sztuka w Służbie Ducha i Ciała organizowanym przez Fundację Sztuka dla Życia. W moim Studio Portretowym odbywały się sesje zdjęciowe pt. Portret Kobiety. Weszłaś do studia promieniejąc radością i turbo energią, zaznaczyłaś że bardzo się cieszysz z tej sesji i nie możesz się jej doczekać, a jak tylko będziesz po leczeniu, rana się zabliźni, koniecznie chcesz mieć portret z tą blizną. Byłaś wtedy w trakcie chemioterapii, łysa, bez brwi i rzęs i tuż przed mastektomią. Chorowałaś na raka piersi.
Przyznaję, Twoja postawa zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Czy nie miałaś absolutnie żadnych obaw, wątpliwości, lęku przed uwiecznieniem siebie w takiej odsłonie?

Zacznę od tego, że warsztaty, w których brałam udział (również w ramach wspomnianego cyklu) bardzo pozytywnie przyczyniły się do postępu w moim leczeniu. Co tygodniowe wyjazdy na ASP w Katowicach, w czasie których robiłyśmy cudowne rzeczy działając poprzez sztukę, to jest to, co w stu procentach kocham. Sztuka pozwoliła mi łatwiej przejść przez chorobę.
Patrzyłam do lusterka, widziałam twarz zupełnie nagą, bez włosów, brwi i rzęs i zdałam sobie sprawę, że to może być wizerunek sceniczny. Potrafiłam to przekuć w działanie i żałuję w tej chwili, że tak mało zdjęć sobie wtedy zrobiłam. Teraz wiem, że gdybym miała w ramach jakiś działań artystycznych ogolić głowę, zrobiłabym to bez problemu. Jak włosy odrastają, to jakby człowiek rodził się na nowo. Kocham zmiany, to się wpisuje w mój charakter.

Czyli gdybyś nie wzięła udziału w warsztatach to nie pojawiłabyś się na sesji, czy może zgłosiłabyś się, ale z nieco innym nastawieniem?

Pewnie bym przyszła, ale jedno wynikało z drugiego, potraktowałam tę sesję jak nagrodę. Już wtedy interesowałam się fotografią, ale może miałam większe opory do eksponowania siebie niż teraz.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa kobieca studio fotograficzne samoakceptacja akceptacja siebie

No właśnie, bo trzeba nadmienić, że eksperymentujesz ze swoim wizerunkiem, tworzysz fotografie montaże, przetworzone autoportrety. Pokazujesz siebie, czasem swoją nagość, ewidentnie stereotypowy „ładny wygląd” nie jest priorytetem w Twoich pracach. Używasz siebie jako tworzywa.

Uwielbiam w sztuce turpizm, dlatego potrafię z sobą zrobić wszystko i mnie to nie przeszkadza. Ja się kocham w każdym wydaniu i wyglądzie. Ta cecha charakteru, pomogła mi zaakceptować swój nowy wygląd. Dla wielu kobiet strata włosów w czasie leczenia to koniec świata, zamykają się w domu, nie chcą się pokazywać publicznie. Ja cały okres chemioterapii chodziłam z łysą głową i mnie to zupełnie nie przeszkadzało, a wręcz poczułam się jak mityczna, silna amazonka. Poza tym to stan przejściowy, a ogolenie głowy odebrałam jako gest stanięcia do walki, poczułam się jak wojowniczka.

Jak to się stało, że zaakceptowałaś tę sytuację – leczenie onkologiczne, a w konsekwencji utratę piersi? Jak pracowałaś ze sobą by przyjąć to co się wydarzyło i – zmieniona, lecz szczęśliwa – iść dalej?

Dla mnie doświadczanie raka nie było niczym negatywnym. To mnie zbudowało, uczyniło mnie jeszcze silniejszą, bardziej mnie otworzyło na sztukę. Na przykład ostatnio uczestniczyłam w zajęciach celebracji ciała w nagości. To jest genialne, ta szamańska siła i moc kobiet jest bardzo budująca.

Nie myślę o rekonstrukcji piersi. Kocham asymetrię, a nie znoszę doklejanek, nie zrobię niczego co byłoby nienaturalne. Zaakceptowałam te zmiany. Oraz nowe fałdki tłuszczu, bo chuda już kiedyś byłam. Jestem inna, starsza, dojrzalsza i to jest naturalny proces. Nie można wyglądać tak samo jak wtedy, kiedy się miało 20 lat. Nie da się walczyć z czasem.

Rok później znowu spotkałyśmy się w moim Studio i zrobiłaś to, co zapowiedziałaś. Powstał portret z widoczną blizną po mastektomii. Pamiętam, opowiadałaś wtedy o swoim ciele z pełną akceptacją i czułością. Czy zawsze tak było? Czy zawsze traktowałaś siebie dobrze i akceptowałaś swój wygląd? Czy zmieniło się to może dopiero w starciu z trudnymi doświadczeniami onkologicznymi?

W dzieciństwie byłam grubaskiem, moje relacje z rówieśnikami nie były dobre, więc wskutek tego stałam się odludkiem. I co zabawne, do teraz została mi awersja do sportu, wf był moją piętą achillesową.
Stworzyłam swój własny świat, czytałam mnóstwo książek, byłam grzeczną dziewczynką, idealnym dzieckiem. W ósmej klasie bardzo urosłam i wyszczuplałam, tym samym łatwiej było z akceptacją samej siebie, ale faktycznie nigdy nie byłam bardzo zakompleksiona.

I przez lata czułam, już w dorosłym życiu, że coś jest nie tak, dostrzegałam, że nie robię sobie przyjemności, że dogadzam wszystkim dookoła nie dbając o siebie. I w końcu to wybuchło. Przy okazji rozwodu przeszłam terapię, z poczwarki stałam się motylem, rozkwitłam, poczułam, że żyję. To było z początkiem lat dwutysięcznych.

Doświadczenia z dzieciństwa przełożyły się na dorosłe życie: nie jestem stadna, jestem indywidualistką.
A obecnie po prostu dbam o siebie, staram się dobrze i umiarkowanie jeść. Jestem zachłanna na życie, coraz więcej go chcę. Ewidentnie szaleństwo włącza się u mnie w dojrzałym wieku! Zaczęłam chodzić po górach, podróżuję, chcę być blisko natury, chcę czuć życie, łapię każdą okazję.

Ale ostatecznie to sztuka spowodowała, że totalnie siebie akceptuję. Poznałam teatr performatywny, prawdziwy, bez sztuczności, fałszu i ta forma sztuki wydaje mi się najbardziej autentyczna i poczułam się jej częścią. Jest cienka granica pomiędzy sztuką a życiem, na przykład jak u Mariny Abramović albo Fridy Kahlo. Inspirują mnie kobiety artystki, silne osobowości.

Nie boję się starości, wiem jak chcę żyć. Nie znoszę rozpamiętywania, pogrążania się w smutkach. Mój charakter jest tak wspaniale skonstruowany, że jeśli coś mnie uwiera, to z tego wychodzę, zmieniam sytuację jak ubranie. Muszę mieć wewnętrzny spokój, wtedy czuję się dobrze.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa kobieca studio fotograficzne samoakceptacja akceptacja siebie

To niezwykła cecha. Kiedy dopada nas trudna zmiana, wymagająca poprzestawiania klocków i ułożenia kawałka życia na nowo, akceptacja nowego pomaga iść dalej. Czy dzielisz się swoimi doświadczeniami i przeżyciami by pomóc innym?

Mam do czynienia z kobietami, które przechodzą to, co ja przeszłam i widzę, że rozmowa o moim podejściu do tej sytuacji im pomaga. Oglądają moje zdjęcia z tamtego czasu i przekonują się, że może warto zmierzyć się ze swoim nowym wizerunkiem. Zwracają się do mnie koleżanki, czy ich znajome, z prośbą o słowa wsparcia i rady. Kiedyś na przykład oprowadziłam po onkologii w Gliwicach koleżankę, która właśnie zaczynała leczenie.

Nie można się zamknąć w domu i nie mówić o tym, z czym się człowiek zmaga. Ja spotkałam się z wielką życzliwością i słowami wsparcia od ludzi w czasie, kiedy bardzo tego potrzebowałam, ludzie chcą pomóc. Na przykład sąsiadka przynosiła mi domowej roboty ciasto. A moje przyjaciółki planowały wspólny wyjazd do Maroka na czas kiedy tylko skończę leczenie. Więc nie można się ukrywać, udawać, że nic się nie dzieje, siedzieć samej w domu.

Potrafię już wyrazić to co myślę, czuję i czego oczekuję, potrafię zawalczyć o swoje. Jestem namacalnym żywym przykładem, że można ten proces przejść i żyć normalnie.

Jeśli jest ktoś kto czyta naszą rozmowę i potrzebuje wsparcia w tematyce związanej z leczeniem onkologicznym, to może się do Ciebie zgłosić?

Tak, jestem gotowa do pomocy, chętnie porozmawiam i podzielę się swoim doświadczeniem. Można pisać na adres: gabrielaxy@wp.pl.

Dziękuję Gabrysiu za inspirującą rozmowę, wszystkiego dobrego!

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa kobieca studio fotograficzne samoakceptacja akceptacja siebie

Powyższy portret jest częścią cyklu pt. Piękni Ludzie.

 

Wyobraź sobie, że widzisz na ulicy arcyciekawą postać i czujesz intuicyjnie, że to będzie piękny portret. Nic prostszego – podejdź, przedstaw się, zapytaj czy możesz.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa mężczyzna studio fotograficzne analogowa analog hasselblad

Gdyby to było takie łatwe… Wielu fotografów ma z tym spory problem.

Uruchamiają się obawy: ale nie wiadomo jak zareaguje; może pomyśleć, że mam złe intencje; spławi mnie; nie da mi szansy na dokończenie zdania; nie przekonam, zaplątam się i wyjdę na głupka.

Znasz to? Portretuję od lat, a nadal zdarza mi się poczuć w ten sposób.

Kiedy przychodzą do mnie klienci na portret wizerunkowy, inicjatywa leży po ich stronie. Kiedy chcę zrobić portret do swojego projektu, ja aranżuję sytuację, to mój pomysł i mnie zależy.

Portret to dla mnie spotkanie, nawiązanie relacji głębszej niż tylko przelotna rozmowa.
Żeby portret miał szansę być dobry, głęboki, moim zdaniem, najpierw powinnam otworzyć się ja. Czyli fotograf swoją postawą rozpoczyna tą relację. Staram się być szczera, prostolinijna i ciekawa drugiej osoby. Staję w tej otwartości, licząc na to, że nie spotka mnie zdecydowany sprzeciw.

W portrecie ważna jest dla mnie osobowość, to co na zewnątrz jest manifestacją tego co wewnątrz. Staram się uchwycić charakter, pewien rys, te cechy, które zwróciły moją uwagę i mnie zachwyciły. To oznacza, że podchodzę blisko (nie tylko w sensie fizycznym), mówię otwarcie co widzę, aranżuję sytuację możliwie najprościej. Chcę by moje intencje były jasne, a sytuacja prawdziwa. Nie zdołam zrobić ciekawego portretu, jeżeli nie nawiążę porozumienia z osobą, którą chcę sportretować.

Jeśli fotografuję do projektu One People Story, sytuacja rozgrywa się tu i teraz, co powoduje, że czasem działam przez zaskoczenie. To spontaniczne spotkania uliczne lub w ramach wspólnego bycia – na koncercie, imprezie, itp. Zawsze biorę kontakt do sfotografowanej osoby i odzywam się jak zakończę proces tworzenia analogowego obrazu.
Natomiast jeśli zapraszam kogoś do udziału w cyklu Piękni Ludzie, jest nieco więcej czasu by przemyśleć sprawę, zanim spotkamy się w moim Studio Portretowym. Zawsze daję znać jak się do sesji przygotować, sesję zaczynamy od kawy, jest czas na rozmowę. Zależy mi, by osoba poczuła się komfortowo w przestrzeni mojego Studia, działam powoli.

Jak zacząć? Uśmiechem, przedstawieniem się, sprecyzowaniem co chcesz zrobić. Zawsze zapewniam, że moje intencje są dobre, nie mam nic fotograficznie do ukrycia i można zerknąć do sieci, by zobaczyć co robię.

Czy spotkała mnie kiedyś zdecydowana odmowa? Nie, ale pewnie prędzej czy później mnie to spotka. Nie jest regułą, że ludzie zawsze są na „tak”. Szczęśliwie słyszę dużo dobrych słów: „sprawiłaś mi radość”, „byłam bardzo zaskoczona, ale ucieszyłam się”, „zrobiłaś mi dzień, poczułam się wspaniale”.
Ja też doświadczam wtedy radości, czuję że wchodzimy w jakiś proces wymiany, czuję podekscytowanie i jestem ciekawa co razem stworzymy.

Uczę się słuchać mojej intuicji, ona przecież nie może mi źle podpowiadać. Jeśli daje sygnał, że to ta postać i ten moment, to wiem, że przez tchórzostwo stracę szansę na miłe spotkanie i dobry portret. Ileż to razy tak było… Myślę, że ciągle jeszcze więcej portretów zaistniało jedynie w mojej wyobraźni, niż finalnie powstało.
Mam nadzieję, że kiedyś odwrócę ten wynik.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa kobieca studio fotograficzne hasselblad analog analogowa

Foto w nagłówku: Eric van Nieuwland.

Cześć Marta! Poznałyśmy się w tym roku (2024) w moim Studio Portretowym dzięki Cyklowi Sztuka w Służbie Ducha i Ciała organizowanym przez Fundację Sztuka dla Życia. Wzięłaś udział w sesji fotograficznej pt. Portret Kobiety, dla kobiet doświadczonych onkologicznie.
Opowiedz proszę swoją historię.

Zachorowałam mając 31 lat, zdiagnozowano u mnie raka piersi. Najpierw poddano mnie chemioterapii wlewowej, potem przeszłam mastektomię wraz z usunięciem węzłów chłonnych. Pomimo tego leczenia nadal miałam w organizmie komórki nowotworowe, więc wdrożono kolejną chemioterapię, tym razem tabletkową oraz terapię hormonalną. O ile pierwszą chemioterapię przeszłam w miarę dobrze – straciłam włosy i byłam osłabiona, to ta druga mnie zmiotła. Byłam bardzo obolała, miałam liczne skutki uboczne, z którymi walczę do tej pory. Diagnoza padła w 2020 roku, leczenie trwało prawie dwa lata.

Zwróciłaś moją uwagę swoją otwartością, radością i odwagą – chciałaś sfotografować się w taki sposób, by było widać brak jednej piersi. Nie miałaś oporów?

Od dawna miałam ochotę na sesję portretową, zanim jeszcze zachorowałam. No ale nie zrobiłam tego wtedy i cieszę się, że w końcu stanęłam przed obiektywem. Zauważyłam w mediach społecznościowych na profilu mojej znajomej publikację z zeszłorocznej sesji Portretu Kobiety i ogłoszenie o kolejnej edycji. Napisałam od razu zgłaszając chęć udziału.
Nie miałam oporów. Wiedziałam, że prędzej czy później te fotografie będą opublikowane, więc przyszłam z przesłaniem dla innych. Chciałam za tym pośrednictwem powiedzieć kobietom, że nie mają się czego wstydzić. Toczą ciężką walkę o życie, a przejmują się tym, że straciły włosy. Nawet przy stracie piersi, można zrobić rekonstrukcję, mamy do tego prawo i można to jakoś naprawić. Życie jest najważniejsze.
Więc biorąc udział w sesji fotograficznej – podjęcie decyzji zajęło mi 30 sekund! – chciałam zapewnić, że nawet po takich przejściach, kobieta nadal pozostaje kobietą, z całą jej kobiecością – uśmiechem, szczęściem, pasjami. Wygląd w życiu się zmienia, kiedyś byłam bardzo szczupła, potem ważyłam więcej, a teraz też ta waga będzie się wahać, bo jestem na silnych hormonach. Ale nie zamierzam się ukrywać pod workowatymi ciuchami, z krągłościami też można założyć sukienkę. Jeżeli ja się czuję dobrze, to to jest najważniejsze. Akceptacja siebie samej jest ważna, tym bardziej, że są rzeczy na które nie mamy wpływu.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa kobieca studio fotograficzne samoakceptacja akceptacja siebie

Brzmisz jak byś akceptowała się bezwarunkowo. Czy zawsze tak było, czy dopiero czas chorowania skierował Twoją uwagę na fakt, że są rzeczy ważne i ważniejsze?

Nie miałam tak wcześniej. Bardzo zwracałam uwagę na to jak wyglądam i miewałam z tym kłopot. Ale mam wrażenie, że to przez osoby trzecie. W podstawówce i potem w gimnazjum miałam ciężko. Mam sporą bliznę po oparzeniu, zajmuje połowę mojej klatki piersiowej. Mając trzy i pół roku wylałam na siebie wrzątek, a koszulka ze sztucznego tworzywa przykleiła się do skóry powodując w konsekwencji te blizny.
Więc w szkole byłam raczej kozłem ofiarnym, nie miałam łatwo.

To mamy tu podobne doświadczenia. Ja mając kilka lat ściągnęłam na siebie patelnię z gorącym tłuszczem. Oparzyłam sobie pół twarzy na granicy z okiem i dekolt. Lekarze mówili rodzicom, że czeka mnie seria operacji plastycznych, bo blizny będą spore. Jakimś szczęśliwym trafem, rodzice zdobyli lekarstwo, które jako pianka zastygało na poparzonej skórze, w taki sposób, że nie trzeba było robić opatrunków. Ich zmiany i naruszanie tym samym skóry, mogłyby spowodować zbliznowacenia. Efekt jest taki, że za wyjątkiem niewielkiego śladu na obojczyku, reszta skóry zregenerowała się w stu procentach.
Ale zostawiając moje doświadczenia, a wracając do Ciebie – zarówno oparzenie, jak i nowotwór to ta sama strona klatki piersiowej?

Tak. Po oparzeniu lekarze mówili by czekać aż dorosnę, dojrzeję i piersi urosną, bo wtedy będzie możliwy przeszczep skóry. Do 15 roku życia czekałam na to. A potem, kiedy zaczęłam się dowiadywać jak to ma wyglądać, że skórę trzeba będzie pobrać z mojej nogi, to zadecydowałam że nie chcę tego. Że akceptuję tą bliznę i swój wygląd. Ubierałam bluzki z głębokimi dekoltami, nie przejmując się komentarzami innych. Ewidentnie moja samoocena powędrowała dużo wyżej.
Później doświadczyłam znowu zachwiania mojego poczucia własnej wartości, przyczynił się do tego mój były mąż, od którego w efekcie odeszłam. I dla siebie i dla mojego dziecka.
W tej chwili, po doświadczeniach onkologicznych i utracie oparzonej piersi, nie zwracam uwagi na drobiazgi – na przykład na dodatkowe kilogramy – wiem z czego to wynika. To nie moje niedbalstwo, tylko efekt leczenia. Mam swoją granicę kilogramów, której nie chcę przekroczyć, ale też nie zamęczam się na siłowni.

Wspominałaś, że zdecydowałaś się na rekonstrukcję piersi.

Tak, zdecydowałam się. Nie będzie idealnie, na pewno będą różnice pomiędzy piersiami, ale nie szkodzi.

Ale blizn nie zlikwidujesz?

Nie, no skąd! To już mój znak firmowy! To mnie wyróżnia, taka jestem.
Przykro mi kiedy widzę kobiety usilnie zakrywające swoje niedoskonałości. W trakcie leczenia, siedząc w szpitalu i czekając na swoją kolej, poznałam w poczekalni panią, tak na oko w wieku 70ciu lat. Miałam niezakrytą łysą głowę i koszulkę, w której widać było brak jednej piersi. Pani (później się dowiedziałam, że przeszła obustronną mastektomię) podeszła do mnie i zapytała – jak to się stało, że się nie wstydzę, że siedzę zupełnie bez skrępowania i nie zakrywam się. Powiedziałam jej, że dla mnie to nie jest nic strasznego. Wręcz przeciwnie, to efekt tego, że walczę o życie, że stanęłam do tej walki. Potem widziałyśmy się ponownie, tym razem podeszła do mnie i mnie uściskała oraz podziękowała za to, że mogła spojrzeć na tą sprawę i na siebie z zupełnie innej perspektywy. Zaznaczyła, że może nie będzie się już tak zakrywać tonąc w szerokich ubraniach, że to co mówią inni może nie ma znaczenia.
No właśnie, bo to nie ci inni walczą, tylko ja walczyłam, ta pani walczyła i to było najważniejsze. A nie spojrzenia innych.
Czasem nosiłam chustkę na głowie, zawsze jakąś fantazyjną, z dużymi kokardami, w kwiaty, leniwce. Nie skrywałam się, nie chciałam być szarą myszką, chciałam dobrze się poczuć i wykorzystać tę sytuację, by dodać sobie kolorytu.
Ja byłam chora tylko na chwilę, tak sobie powtarzałam. To co ma się w głowie ma kolosalny wpływ na to jak przebiega proces leczenia.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa kobieca studio fotograficzne samoakceptacja akceptacja siebie

Mam wrażenie, że teraz czerpiesz poczucie własnej wartości z siebie, ze swojego wnętrza, a nie warunkujesz go tym co na zewnątrz.

Tak, ale nie da się ukryć, że choroba wpłynęła na relacje, zacieśnienie więzi z moimi przyjaciółmi i moją siostrą, zweryfikowała też wiele innych relacji, sporo osób odeszło, nie przetrwał mój związek. Cóż, mój wygląd okazał się ważniejszy.. Ale wiem, że nie będę z kimś dlatego że muszę (bo może już nikogo innego nie znajdę), tylko dlatego że chcę. Mam kilka kilogramów więcej, dobrze się z tym czuję. Wyglądam jak wyglądam.
Zaczęłam spełniać swoje marzenia, chorobę odebrałam jako ostrzeżenie, by nie odkładać niczego na później. Niedawno wróciłam ze wspólnego wyjazdu z moją siostrą, nigdy wcześniej tego nie robiłyśmy.
Mój szesnastoletni syn przeszedł przyśpieszony kurs dorosłości, czasem czuje się inny, ale nie przeszkadza mu to. Oboje jesteśmy inni.

Widziałam w mediach społecznościowych, że prowadzisz zbiórkę na swoją rzecz. Powiedz coś więcej na ten temat.

Kiedyś uważałam, że ze wszystkim sobie sama poradzę. Życie to zweryfikowało. Choroba to jedno, ale jeszcze ważne co po niej. Muszę regularnie robić badania, stale przyjmuję leki. Chemia zniszczyła mi zęby, które chcę wyleczyć.
W związku z tym postanowiłam założyć konto w Fundacji Alivia i prowadzić onkozbiórkę, dzięki której nie muszę martwić się o pieniądze na konieczne wydatki związane z konsekwencjami choroby. Jestem wdzięczna darczyńcom za te wpłaty.

Marta bardzo Ci dziękuję za szczerą rozmowę i życzę wszelkiej pomyślności.

Link do zbiórki Marty: onkozbiorka.pl/marta-stachowicz

Trafiają czasem do mnie klienci, których rozczarowała współpraca z poprzednim fotografem i nie byli zadowoleni z efektu sesji fotograficznej.

Fotografia to absolutnie demokratyczna dziedzina, może ją uprawiać każdy i na każdym poziomie zaangażowania – sporadycznie, hobbystycznie lub zawodowo. By uprawiać ten zawód nie potrzeba żadnej szkoły czy potwierdzenia kwalifikacji. Fotografuje w zasadzie każdy.
Jak więc znaleźć odpowiedniego fotografa do współpracy?

Najczęściej klienci trafiają do mnie poprzez rekomendacje. Wiedzą już kim jestem i czym się zajmuję. Mimo to upewniam się, że widzieli moje portfolio.
Pracuję w określonym stylu i konwencji. Nie oznacza to, że nie umiem zrobić zdjęć inaczej, oznacza to natomiast, że w moim stylu robię je najlepiej. Jeżeli oglądasz moje portrety i ci się podobają oraz wiesz, że właśnie takie chcesz, to rosną szanse na to, że spełnię twoje oczekiwania w tym zakresie.

Nie musisz się znać na fotografii oczywiście, kategoria podoba mi się / nie podoba mi się to już dobry początek. Odbiór fotografii zawsze jest skorelowany z naszym poczuciem estetyki i gustem, więc szanse na zadowalający cię efekt rosną, jeśli po prostu podobają ci się prace fotografa.
Lecz na pewno warto sprawdzić kilka rzeczy zanim zlecisz wykonanie sesji zdjęciowej.

Budując swoją markę i prowadząc działalność fotograficzną zawodowo, dbam o swój rozwój, wysoką jakość fotografii, profesjonalną współpracę z klientami. To suma doświadczeń uzbierana przez kilkanaście lat praktyki.
Sprawdź więc jakie doświadczenie ma fotograf, z którym chcesz podjąć współpracę, jak długo jest na rynku.
Oczywiście, każdy kiedyś zaczynał i nie da się inaczej budować doświadczenia zawodowego, jak tylko poprzez praktykę. Wiadomo. Ale dobrze po prostu wiedzieć, że wchodzisz we współpracę z kimś, kto ma za sobą kilka zleceń danego typu, a nie kilkaset.

Pierwsze lata w zawodzie pracowałam jako fotoreporterka. Różnorodność tematów, które zrealizowałam była naprawdę spora, więc mogłabym robić zlecenia z bardzo wielu dziedzin fotografii. Mimo tego jestem fanką specjalizacji.
Doinwestowanie w konkretne sprzęty fotograficzne potrzebne w danej dziedzinie, doskonalenie umiejętności, doświadczenie zdobywane poprzez koncentrację na węższej działce fotografii powodują, że z czasem fotograf jest postrzegany jako specjalista w swojej dziedzinie.
Więc jeżeli chcesz zrobić sesję zdjęciową swoich produktów, poszukuj fotografa, który specjalizuje się w fotografii produktowej. Poradzi sobie ze sfotografowaniem np. połyskujących, odbijających światło przedmiotów, będzie miał pomysły i materiały do zaaranżowania scenerii. Natomiast portrecista powinien oprócz umiejętności technicznych związanych np. z oświetleniem studyjnym, mieć też zdolności interpersonalne – umieć stworzyć przyjazną atmosferę i dobre relacje – te umiejętności wpłyną na Twój komfort na planie zdjęciowym.
Każda dziedzina fotografii wymaga postawienia akcentów gdzie indziej, więc wybranie specjalizacji sprzyja dążeniu do mistrzostwa.

I na koniec, dobrze jest najpierw porozmawiać z fotografem, telefonicznie albo osobiście. Tak zwana chemia pomiędzy ludźmi nie jest przereklamowana. Jeśli czujesz, że dobrze się rozumiecie, rozmowa jest owocna i współpraca ma szansę przynieść to, czego potrzebujesz do realizacji swoich zawodowych spraw, można przystąpić do omawiania szczegółów.

Podsumowując: portfolio, doświadczenie, specjalizacja fotografa oraz dobra energia między wami – zwróć na te elementy uwagę, zanim zlecisz wykonanie wizerunkowej sesji zdjęciowej.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa wizerunkowa biznesowa studio fotograficzne marka osobista publikacja wystąpienia publiczne

Kiedy uzbiera mi się kilka negatywów do wywołania, zamawiam chemię i zabieram się do ciemniowej pracy.
Jakie było moje zdziwienie i rozczarowanie, kiedy okazało się, że nie jestem w stanie zamówić czarno-białej chemii Tetenala… gdyż ta firma przestała ją produkować.

Pomimo zmieniających się czasów, fotografia analogowa wciąż ma się dobrze. To że przybywają kolejne możliwości i narzędzia nie oznacza, że to koniec technik szlachetnych. Oznacza to jedynie, że mamy więcej możliwości i narzędzi.
Mimo tego wśród producentów materiałów do obsługi fotografii analogowej bywają pewne zawirowania, jakieś artykuły znikają z rynku, inne wracają.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa analogowa analog studio fotograficzne

Tym razem przyszedł czas na Tetenal. Bardzo żałuję, te produkty nigdy mnie nie zawiodły, co w przypadku tej delikatnej materii jaką jest wywoływanie negatywów, ma znaczenie.

Czasem słyszę pytania – jak Ci się chce babrać w ciemni? A mnie nadal rajcuje ta forma uzyskiwania obrazu.
Tą metodą realizuję mój długoterminowy projekt One People Story (więcej na jego temat przeczytasz TU).

Średnioformatowy analogowy Hasselblad to często jedyny aparat (nie licząc telefonu), jaki noszę przy sobie. Zdjęcia powstają spontanicznie, w odpowiedzi na ciekawą scenę, interesującą postać, intrygującą sytuację. Niespiesznie i bez presji.
Zdarza się też, że w ramach One People Story realizuję fotografie na konkretne zlecenie. Tak powstała seria Faces of JazzArt, portrety muzyków biorących udział w Katowice JazzArt Festival. Albo seria, którą zrobiłam w Veszprem na Węgrzech, w ramach rezydencji artystycznej będącej częścią Europejskiej Stolicy Kultury Veszprem-Balaton 2023.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa analogowa analog studio fotograficzne

To co lubię najbardziej w całym procesie tworzenia portretów analogowo, to jego powolność. Dla mnie to balans w zestawieniu z fotografią komercyjną, gdzie działam w ścisłych ramach czasowych. Oraz zupełna wolność w formie i treści.

A więc jak to robię?

Hasselblad to aparat, który tworzy kwadraty o wielkości 6 na 6 cm, na kliszy (w moim przypadku monochromatycznej). Więc na jednym filmie mam do dyspozycji 12 klatek.
Zwykle wykonuję jedno zdjęcie osoby/sytuacji/scenerii. Trochę to ryzykowne, ale trzeba przyznać, że obdarzam tę „klatkę” dużą uważnością – mierzę światło światłomierzem, precyzyjnie kadruję. Ale zdarza mi się też działać na zupełnym spontanie kierując się jedynie intuicją. Oba sposoby zwykle mnie nie zawodzą.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa analogowa analog hasselblad ilford studio fotograficzne

Kiedy uzbieram kilka negatywów, przystępuję do ich wywołania, co zawsze robię osobiście. Nie lubię zlecać tego procesu, zdarzało się, że negatywy były porysowane, źle wypłukane lub z odbitymi paluchami.
Do wywoływania negatywów nie potrzebuję ciemni – osobnego pomieszczenia, wystarczy specjalna tkanina, tworząca szczelny namiot, w którym można bezpiecznie wyciągnąć negatyw ze szpuli i nawinąć go na szpulę koreksu. Koreks to pojemnik, również nie przepuszczający światła, w którym dokonuję kąpieli chemicznych, by wywołać film.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa analogowa analog studio fotograficzne

Odpowiednio przyrządzoną chemię – czyli rozcieńczony we właściwych proporcjach wywoływacz (pracowałam na Tetenal Ultrafin) i utrwalacz (Tetenal SuperFix) wlewam kolejno do koreksu. Najpierw wywoływacz, potem przerwanie wywoływania np. wodą, następnie utrwalacz i na koniec dłuższe płukanie w wodzie, by pozbyć się resztek chemii. Całość zwykle trwa ok 45 minut.

Po wypłukaniu film musi wyschnąć. Ja go po prostu rozwieszam i czekam aż będzie zupełnie suchy.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa analogowa analog studio fotograficzne

Na tym etapie można pójść dwiema drogami. Kontynuować proces powstawania fotografii w ciemni (powiększalnik + chemia + papier fotograficzny), albo zastosować hybrydowe rozwiązanie czyli zeskanować filmy i wydrukować zdjęcia.
Wiele godzin przepracowałam w ciemni robiąc samodzielnie odbitki. Tak powstawały moje pierwsze portrety czy klatki z miasta, na przestrzeni lat 2001 – 2006.
W tej chwili wybieram drugie rozwiązanie. Skanuję filmy – zawsze z oryginalną ramką negatywu, czyli to zawsze pełen, oryginalny kadr, pracuję nad nimi tonalnie w programie Lightroom, następnie drukuję.

Drukowanie serii One People Story to ważny element całości. Wybrałam do tego projektu papier bezkwasowy, zupełnie matowy kartonik, który pięknie podkreśla miękkość tych fotografii i daje smoliste czernie.
Kwadraciki drukuję w formacie 10 na 10 cm i przechowuję w Czarnym Pudełku, wyprodukowanym specjalnie do tej kolekcji. Natomiast jeśli chcę ofiarować kwadrat osobie sportretowanej, pakuję go w czarną kopertę z logo projektu, również wyprodukowanej specjalnie do tej serii.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa analogowa analog studio fotograficzne

Pomimo dygitalizacji, przywiązuję większą wagę do pokazywania tych fotografii na żywo, niż w internecie. Na mojej stronie stworzyłam galerię jednego zdjęcia i wymieniam je w co drugi poniedziałek. Po co? W tej chwili kolekcja liczy ponad 250 fotografii. Nikt nie wytrzyma przeklikiwania takiej ilości 😉 Lepiej skupić się na jednym obrazku, a większą ilość obejrzeć na wystawie. Powoli też czuję gotowość do ubrania tej opowieści w książkę.

Jeszcze raz zapraszam Cię na stronę projektu TU, możesz zajrzeć do portfolio oraz zobaczyć dwa filmy wideo na ten temat. Śmiało!

To co w takim razie z chemią?
Pracuję na negatywach firmy Ilford, więc postanowiłam wypróbować chemię tej samej produkcji. Czekam na przesyłkę 🙂

W poprzednim tekście na temat samoakceptacji (link) skupiłam się na asymetryczności ciała, zwłaszcza twarzy. Pokazałam coś co jest zupełnie naturalne, a wzbudza w ludziach sporo autokrytyki.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa kobieca studio fotograficzne akceptacja siebie samoakceptacja

Tamten tekst zaczęłam od zdania:
„Jakie najczęściej słyszę słowa, kiedy klienci przekraczają próg mojego Studia Portretowego? Jestem niefotogeniczna/y, nie lubię siebie na zdjęciach, nie cierpię zdjęć.”
Chcę rozwinąć ten wątek.
Bo takie słowa zwykle padają na początek. Potem jest już tylko gorzej.

Ale morda.
Kwadratowy łeb.
Gruba krowa.
Przykro mi, niestety jestem fatalnym materiałem do zdjęć.
Mój najlepszy czas już minął.
Kiepski nos.
Niestety muszę na siebie patrzeć.
Jeeeezu, ale jestem ulana.
Mam twarz jak pizza.
Nie uśmiechnę się. Nie cierpię swojego uśmiechu.
Te ramiona są koszmarne.
Wyglądam jak szafa czterodrzwiowa.
Dłonie muszę ukryć, mam fatalne paznokcie.
Niestety mam jedno oko wyżej, źle to wygląda.
Czy nie dało by się poprawić tych uszu? Brzydkie są.
Matko jaki brzuch! Wyglądam jak w ciąży.
Niestety z moimi włosami nic nie zrobię, tragedia.
Nie wiem co ze mną da się zrobić. Raczej nic.
Zdjęcia są super, ale ja na nich – dramat.
Z tej gęby nic nie będzie.
No niestety mam trudną twarz, nie wiem jak sobie z nią poradzisz.
Modelką to nie jestem.
Nie lubię siebie z rozpuszczonymi włosami.
Wyglądam jak stary dziad.
Ja pierdolę, nie mogę na siebie patrzeć.

I mogłabym tak jeszcze wymieniać….

Często czuję bezradność, kiedy słyszę takie słowa. Nie mają one pokrycia w rzeczywistości, tej obiektywnej. Co ciekawe, zawsze kiedy pracuję z zespołem i uczestniczki/cy sesji mają okazję zobaczyć swoją koleżankę/kolegę, reagują zupełnie inaczej, o niebo przychylniej, wskazują ujęcia, które im się podobają, słyszę zachwyty i aprobatę. I często komentarz: no ty super, ale ja fatalnie.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa kobieca studio fotograficzne samoakceptacja akceptacja siebie bój się i rób

Czasem nawet czuję złość, jest mi przykro, że ludzie mówią o sobie tak bardzo źle. Wyobraź sobie, że codziennie zwracasz się do siebie w ten sposób. Powtarzasz te „prawdy” utwierdzając się w swojej racji. Widzisz się w ten sposób, nie przyjmujesz że może być inaczej.
Brak w tym czułości, łagodności i zrozumienia dla siebie, przyzwolenia na słabości, akceptacji że czasem czujesz się lepiej, a czasem gorzej, łączności z ciałem.
Jest za to bezwzględna krytyka.

Zmęczenie, niewyspanie, pośpiech dnia codziennego, niedobór czasu dla siebie, brak ruchu, byle jakie jedzenie, źle dobrany strój.
To wszystko ma wpływ na to jak się czujesz, postrzegasz i w konsekwencji jak o sobie mówisz. Daleka jestem od udzielania rad i nie będę tego robić. Nie oceniam tego zachowania. Wiem, że wynika z całego wachlarza przeżyć, doświadczeń, wpływów kultury i wychowania, stylu życia. Marzę natomiast, by ludzie patrzyli na siebie łagodniej, by dali sobie trochę czasu i czułości.
Pewnie dlatego priorytetem dla mnie jest by osoby, które odwiedzają moje Studio czuły się w nim swobodnie, bezpiecznie, staram się stworzyć przyjazne warunki, by choć trochę zminimalizować częsty dyskomfort wynikający z bycia przed obiektywem.

Mam taki cytat (nie pamiętam czyje to słowa) wydrukowany i wyeksponowany w moim studio: „Ćwicz się w mówieniu o sobie dobrze”.
I z tym Cię zostawię.

portret studio portretowe katowice fotografia portretowa studio fotograficzne Kosciuschko urban tactic samoakceptacja akceptacja siebie

Fotografie: portrety kobiet powstały w moim Studio Portretowym – między innymi Magdy Daniłoś orędowniczki „Bój się i rób” i życzliwości dla siebie. Portret mężczyzny powstał natomiast na zlecenie marki Kosciuschko w przestrzeniach Fabryki Porcelany w Katowicach.