Co z tą samoakceptacją? Rozmowa z Gabrysią Bartosik.

Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Było to w 2021 roku, w ramach Cyklu Sztuka w Służbie Ducha i Ciała organizowanym przez Fundację Sztuka dla Życia. W moim Studio Portretowym odbywały się sesje zdjęciowe pt. Portret Kobiety. Weszłaś do studia promieniejąc radością i turbo energią, zaznaczyłaś że bardzo się cieszysz z tej sesji i nie możesz się jej doczekać, a jak tylko będziesz po leczeniu, rana się zabliźni, koniecznie chcesz mieć portret z tą blizną. Byłaś wtedy w trakcie chemioterapii, łysa, bez brwi i rzęs i tuż przed mastektomią. Chorowałaś na raka piersi.
Przyznaję, Twoja postawa zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Czy nie miałaś absolutnie żadnych obaw, wątpliwości, lęku przed uwiecznieniem siebie w takiej odsłonie?

Zacznę od tego, że warsztaty, w których brałam udział (również w ramach wspomnianego cyklu) bardzo pozytywnie przyczyniły się do postępu w moim leczeniu. Co tygodniowe wyjazdy na ASP w Katowicach, w czasie których robiłyśmy cudowne rzeczy działając poprzez sztukę, to jest to, co w stu procentach kocham. Sztuka pozwoliła mi łatwiej przejść przez chorobę.
Patrzyłam do lusterka, widziałam twarz zupełnie nagą, bez włosów, brwi i rzęs i zdałam sobie sprawę, że to może być wizerunek sceniczny. Potrafiłam to przekuć w działanie i żałuję w tej chwili, że tak mało zdjęć sobie wtedy zrobiłam. Teraz wiem, że gdybym miała w ramach jakiś działań artystycznych ogolić głowę, zrobiłabym to bez problemu. Jak włosy odrastają, to jakby człowiek rodził się na nowo. Kocham zmiany, to się wpisuje w mój charakter.

Czyli gdybyś nie wzięła udziału w warsztatach to nie pojawiłabyś się na sesji, czy może zgłosiłabyś się, ale z nieco innym nastawieniem?

Pewnie bym przyszła, ale jedno wynikało z drugiego, potraktowałam tę sesję jak nagrodę. Już wtedy interesowałam się fotografią, ale może miałam większe opory do eksponowania siebie niż teraz.

No właśnie, bo trzeba nadmienić, że eksperymentujesz ze swoim wizerunkiem, tworzysz fotografie montaże, przetworzone autoportrety. Pokazujesz siebie, czasem swoją nagość, ewidentnie stereotypowy „ładny wygląd” nie jest priorytetem w Twoich pracach. Używasz siebie jako tworzywa.

Uwielbiam w sztuce turpizm, dlatego potrafię z sobą zrobić wszystko i mnie to nie przeszkadza. Ja się kocham w każdym wydaniu i wyglądzie. Ta cecha charakteru, pomogła mi zaakceptować swój nowy wygląd. Dla wielu kobiet strata włosów w czasie leczenia to koniec świata, zamykają się w domu, nie chcą się pokazywać publicznie. Ja cały okres chemioterapii chodziłam z łysą głową i mnie to zupełnie nie przeszkadzało, a wręcz poczułam się jak mityczna, silna amazonka. Poza tym to stan przejściowy, a ogolenie głowy odebrałam jako gest stanięcia do walki, poczułam się jak wojowniczka.

Jak to się stało, że zaakceptowałaś tę sytuację – leczenie onkologiczne, a w konsekwencji utratę piersi? Jak pracowałaś ze sobą by przyjąć to co się wydarzyło i – zmieniona, lecz szczęśliwa – iść dalej?

Dla mnie doświadczanie raka nie było niczym negatywnym. To mnie zbudowało, uczyniło mnie jeszcze silniejszą, bardziej mnie otworzyło na sztukę. Na przykład ostatnio uczestniczyłam w zajęciach celebracji ciała w nagości. To jest genialne, ta szamańska siła i moc kobiet jest bardzo budująca.

Nie myślę o rekonstrukcji piersi. Kocham asymetrię, a nie znoszę doklejanek, nie zrobię niczego co byłoby nienaturalne. Zaakceptowałam te zmiany. Oraz nowe fałdki tłuszczu, bo chuda już kiedyś byłam. Jestem inna, starsza, dojrzalsza i to jest naturalny proces. Nie można wyglądać tak samo jak wtedy, kiedy się miało 20 lat. Nie da się walczyć z czasem.

Rok później znowu spotkałyśmy się w moim Studio i zrobiłaś to, co zapowiedziałaś. Powstał portret z widoczną blizną po mastektomii. Pamiętam, opowiadałaś wtedy o swoim ciele z pełną akceptacją i czułością. Czy zawsze tak było? Czy zawsze traktowałaś siebie dobrze i akceptowałaś swój wygląd? Czy zmieniło się to może dopiero w starciu z trudnymi doświadczeniami onkologicznymi?

W dzieciństwie byłam grubaskiem, moje relacje z rówieśnikami nie były dobre, więc wskutek tego stałam się odludkiem. I co zabawne, do teraz została mi awersja do sportu, wf był moją piętą achillesową.
Stworzyłam swój własny świat, czytałam mnóstwo książek, byłam grzeczną dziewczynką, idealnym dzieckiem. W ósmej klasie bardzo urosłam i wyszczuplałam, tym samym łatwiej było z akceptacją samej siebie, ale faktycznie nigdy nie byłam bardzo zakompleksiona.

I przez lata czułam, już w dorosłym życiu, że coś jest nie tak, dostrzegałam, że nie robię sobie przyjemności, że dogadzam wszystkim dookoła nie dbając o siebie. I w końcu to wybuchło. Przy okazji rozwodu przeszłam terapię, z poczwarki stałam się motylem, rozkwitłam, poczułam, że żyję. To było z początkiem lat dwutysięcznych.

Doświadczenia z dzieciństwa przełożyły się na dorosłe życie: nie jestem stadna, jestem indywidualistką.
A obecnie po prostu dbam o siebie, staram się dobrze i umiarkowanie jeść. Jestem zachłanna na życie, coraz więcej go chcę. Ewidentnie szaleństwo włącza się u mnie w dojrzałym wieku! Zaczęłam chodzić po górach, podróżuję, chcę być blisko natury, chcę czuć życie, łapię każdą okazję.

Ale ostatecznie to sztuka spowodowała, że totalnie siebie akceptuję. Poznałam teatr performatywny, prawdziwy, bez sztuczności, fałszu i ta forma sztuki wydaje mi się najbardziej autentyczna i poczułam się jej częścią. Jest cienka granica pomiędzy sztuką a życiem, na przykład jak u Mariny Abramović albo Fridy Kahlo. Inspirują mnie kobiety artystki, silne osobowości.

Nie boję się starości, wiem jak chcę żyć. Nie znoszę rozpamiętywania, pogrążania się w smutkach. Mój charakter jest tak wspaniale skonstruowany, że jeśli coś mnie uwiera, to z tego wychodzę, zmieniam sytuację jak ubranie. Muszę mieć wewnętrzny spokój, wtedy czuję się dobrze.

To niezwykła cecha. Kiedy dopada nas trudna zmiana, wymagająca poprzestawiania klocków i ułożenia kawałka życia na nowo, akceptacja nowego pomaga iść dalej. Czy dzielisz się swoimi doświadczeniami i przeżyciami by pomóc innym?

Mam do czynienia z kobietami, które przechodzą to, co ja przeszłam i widzę, że rozmowa o moim podejściu do tej sytuacji im pomaga. Oglądają moje zdjęcia z tamtego czasu i przekonują się, że może warto zmierzyć się ze swoim nowym wizerunkiem. Zwracają się do mnie koleżanki, czy ich znajome, z prośbą o słowa wsparcia i rady. Kiedyś na przykład oprowadziłam po onkologii w Gliwicach koleżankę, która właśnie zaczynała leczenie.

Nie można się zamknąć w domu i nie mówić o tym, z czym się człowiek zmaga. Ja spotkałam się z wielką życzliwością i słowami wsparcia od ludzi w czasie, kiedy bardzo tego potrzebowałam, ludzie chcą pomóc. Na przykład sąsiadka przynosiła mi domowej roboty ciasto. A moje przyjaciółki planowały wspólny wyjazd do Maroka na czas kiedy tylko skończę leczenie. Więc nie można się ukrywać, udawać, że nic się nie dzieje, siedzieć samej w domu.

Potrafię już wyrazić to co myślę, czuję i czego oczekuję, potrafię zawalczyć o swoje. Jestem namacalnym żywym przykładem, że można ten proces przejść i żyć normalnie.

Jeśli jest ktoś kto czyta naszą rozmowę i potrzebuje wsparcia w tematyce związanej z leczeniem onkologicznym, to może się do Ciebie zgłosić?

Tak, jestem gotowa do pomocy, chętnie porozmawiam i podzielę się swoim doświadczeniem. Można pisać na adres: gabrielaxy@wp.pl.

Dziękuję Gabrysiu za inspirującą rozmowę, wszystkiego dobrego!

Powyższy portret jest częścią cyklu pt. Piękni Ludzie.

 

0 0 votes
Article Rating
Zapisz się
Powiadom o
8 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Katarzyna
15 dni temu

Mam szczęście znać Gabrysie. Jej podejście do życia, właśnie samoakceptacja ciała, były i są dla mnie niezmiennie inspiracją i drogowskazem. Jest jasną gwiazdą na drodze każdego kto ma szczęście z nią troszkę pobyć. Z zachwytem patrzę na jej rosnący apetyt na życie.

Jagoda
15 dni temu

Znam Gabrysię i potwierdzam, że Jej entuzjazm i radość życia są zaraźliwe i podtrzymują innych na duchu. Jestem też fanką jej fotografii, kolaży i biżuterii. Z przyjemnością wybiorę się na wernisaż. Dziękuję za wartościową rozmowę dwóch artystek, które podziwiam

Monika
15 dni temu

Słuchanie drugiego człowieka, w szczególności historii trudnych, które w ostateczności stają się motorem do działania, życia, oddechem jest ukojeniem. Dziękuję za tak otwarty dialog!

Piotr
14 dni temu

Gabrysia jest najsilniejszą kobietą, jaką znam.